logo
Marzec 2015

Józef Szwanc - Urok tajemnicy

Wszystkie wernisaże w Galerii Krakowskiego Banku Spółdzielczego są zjawiskami niepowtarzalnymi – oczywiście dzięki prezentującym tutaj swoje obrazy artystom, z których każdy stworzył charakterystyczny tylko dla siebie sposób przenoszenia na płótno własnych myśli i wrażeń. Dzisiejsze spotkanie różni się od innych szczegółem ważnym tylko z mojego prywatnego punktu widzenia. W czym rzecz? Otóż dzieła innych malarzy znałem znacznie wcześniej, z niektórymi z nich byłem wręcz zaprzyjaźniony, natomiast prace Józefa Szwanca po raz pierwszy zobaczyłem zaledwie kilka tygodni temu. Zważywszy klasę ich wykonania, idealne wręcz dopasowanie do tematyki preferowanej przez Galerię KBS oraz fakt, iż obaj od niepamiętnych czasów mieszkamy w Krakowie mogę usprawiedliwiać się wyłącznie ogólnikowym stwierdzeniem nobody is perfect i naprawić ów trudny do wybaczenia błąd – co niniejszym czynię.

Ad rem. Z daty urodzin wynika, iż bogaty w artystyczne dokonania życiorys Józefa Szwanca zahacza dzieciństwem jeszcze o dwudziestolecie międzywojenne – a jednak jako malarz może się on uważać za przedstawiciela „średniego pokolenia”, ponieważ tę formę artystycznej wypowiedzi w pełni profesjonalnie zaczął uprawiać dopiero w latach dziewięćdziesiątych. Poprzednio zajmował się głównie specyficzną odmianą grafiki użytkowej, a mianowicie wykonywał informacyjne plansze na potrzeby Telewizji Kraków, gdzie był zatrudniony dość długo, w latach 1966-90. W epoce komputerów zmieniających w ułamku sekundy rozmiar i format czcionki zapominamy, że było to zajęcie czasochłonne i w sumie raczej niewdzięczne. Większe szanse na zaakcentowanie własnej twórczej osobowości dawały mu projekty scenografii widowisk telewizyjnych oraz wystroju wnętrz muzealnych – ale i tam jego dzieła pełniły funkcję, którą zbraku lepszego określenia nazywamy „służebną”. Bądźmy szczerzy: na scenograficzną oprawę spektaklu publiczność zwraca uwagę najczęściej wtedy, gdy została źle wykonana; gdy „wszystko jest w porządku” obserwuje przede wszystkim przebieg akcji i grę aktorów – choć oczywiście istnieje grono koneserów, którzy potrafią docenić znaczenie i walory tła stworzonego przez scenografa. 
W malarstwie artysta odpowiada za całość dzieła. On wybiera temat, rozmiary i kolorystykę obrazu, on arbitralnie decyduje o jego ostatecznym kształcie. Oczywiście nie zaczyna od zera; wobec mnogości wcześniej rozwijanych konwencji plastycznych wykoncypowanie czegoś całkiem nowego i sensownego zarazem jest po prostu niemożliwe. Podkreślmy słowo „sensownego”. Na myśl przychodzi tutaj aforyzm Alberta Einsteina, że „nieskończone są tylko Wszechświat i ludzka głupota – przy czym odnośnie nieskończoności Wszechświata część uczonych wysuwa ważkie zastrzeżenia”. Skądinąd, pseudoartystyczne wygłupy zapewne także się powtarzają, choć nie zdajemy sobie z tego faktu sprawy, ponieważ bardzo szybko i najzupełniej słusznie zapadają w niepamięć. Zgódźmy się jednak, że właśnie „ograniczenia czynią mistrza”. Odciśnięcie signum własnego talentu w istniejącym od wieków i wielokrotnie wykorzystanym tworzywie jest udziałem nielicznych. Mówiąc kolokwialnie: każdego z nas Natura ukształtowała z tych samych elementów, ale każdy ma inną twarz – przy czym twarze „wpadające w oko” widujemy o wiele częściej niż takie, które wywierają na nas naprawdę wielkie i trwałe wrażenie. Te ostatnie mogą, ale wcale nie muszą być „ładne”. Trudno zapomnieć Portret matki Albrechta Dürera; twarz jest przecież „zwierciadłem duszy” – i dobrze, jeśli ma się w niej co odbijać. 
Te na pozór luźne dywagacje zmierzają do próby wyjaśnienia, dlaczego właściwie malarstwo Józefa Szwanca tak bardzo mi się spodobało. Najłatwiej określić jego walory formalne. Widać od razu, że artysta ukończył dobrą szkołę, był w niej pilnym uczniem, a potem traktował zdobytą wiedzę nie jak dogmat, lecz jako zbiór użytecznych wskazówek, które należy wykorzystywać zgodnie z wytyczonym samodzielnie celem i z własną wrażliwością. Dominacja geometrii (nie tej matematycznej, lecz wydumanej przez secesję) okazała się przydatna na przykład w Starych winogronach, rozmyta plama – w pastelu Do światła, uroczy cykl Ogrody stanowi wyraźny ukłon w stronę impresjonizmu, przy czym artysta potrafił w owym ukłonie przekazać swój szacunek dla epoki, której bynajmniej nie zamknął fine de siecle XIX/XX – aczkolwiek ów szacunek jest pozbawiony niewolniczej uniżoności. Wszystkie obrazy są znakomicie wyważone; nawet te w ogóle pozbawione ostrych krawędzi i kontrastów zawierają w sobie ukryty, ale w niezaprzeczalny wpływ dyscyplinującej roli grafiki. Trywializując: w portrecie Cecylii Gallerani, lepiej niż pod własnym nazwiskiem znanej jako Dama z łasiczką, pod aksamitną skórą podtrzymującej zwierzątko dłoni modelki wyczuwamy obecność mięśni i szkieletu – co bynajmniej nie oznacza, że z ciała pięknej kochanki księcia Lodovica Sforzy sterczą tu i ówdzie suche gnaty. 
Józef Szwanc po mistrzowsku operuje zarówno kształtem jak barwą, przy czym nie preferuje żadnej palety kolorystycznej. Z jednakowym powodzeniem prezentuje nam eksplozję amarantów i nostalgiczne, perłowoszare mgły nad rzeką, stonowane gamy błękitów, zieleni i brązów oraz jaskrawą czerwień polnych maków. Nie zaniedbuje farb olejnych na rzecz pasteli – ani na odwrót. 
Gdy zaczynał malować, w Polsce – po bezpotomnym zgonie socrealizmu i rozczarowaniu czystą abstrakcją, sprowadzaną nazbyt często do poziomu „pikasów” na ścianach mlecznego baru – wielu artystów zwróciło się ku surrealizmowi. Może z przekory, bo na przykład Salvadora Dali jeszcze kilkanaście lat wcześniej „robotniczo-chłopska” prasa przedstawiała jako cynicznego hochsztaplera z chorobliwymi odchyleniami, ogarniętego niczym nie uzasadnioną manią wielkości. Surrealizm, postulujący potrzebę artystycznego wyrażania podświadomych, stanów umysłu, wizji z pogranicza snu i jawy, powstał z górą pół wieku wcześniej na fali fascynacji psychoanalizą Zygmunta Freuda i ponownego zainteresowania obrazami Hieronima Boscha – ale w celu realizacji owej idei nie wypracował jednolitej koncepcji plastycznej; pod tym względem trudno sprowadzić do wspólnego mianownika płótna Marca Chagalla, Paula Klee i prymitywisty Celnika Rousseau (nie wykluczone, że właśnie brak formalnych rygorów zadecydował o jego popularności).
Józef Szwanc również spróbował swoich sił w „klasycznym” surrealizmie, lecz po względnie krótkim okresie eksperymentowania z burzeniem porządku rzeczywistości powrócił od symboliki i halucynacji do logiki i ładu. Ład i logikę reprezentowały w jego malarstwie przede wszystkim motywy architektoniczne. Tym niemniej, w sztuce podobnie jak w życiu nie da się jakiegoś rozdziału bezpowrotnie zamknąć: portretowaną architekturę spowijała coraz gęstsza mgła, aż wreszcie niemal całkiem roztopiła się w pejzażach. 
No dobrze, ale co stało się z elementami surrealistycznymi? Cóż, być może jest to tylko moja wyobraźnia i autosugestia – ale gdy oglądam na pierwszy rzut oka całkiem „zwyczajne” pejzaże Józefa Szwanca mimo woli doznaję wrażeń czysto metafizycznych. Oczekuję, że z nadwiślańskich szuwarów, spoza spowijającego drewniany płotek bluszczu, z kępy bujnej trawy może wyłonić się jakiś bajkowy dziwotwór, że drzewa, tafle wody, bukiety kwiatów zasłaniają coś przed moim wzrokiem, strzegą pilnie jakiegoś sekretu. Nie ma w tych odczuciach strachu przed nieznanym ani nadziei na miłą niespodziankę – jest ciekawość i nie oparte na racjonalnych analizach przeświadczenie, że to, co niewidoczne, czasem okazuje się najważniejsze (ostatnie słowa stanowią właściwie cytat z Małego księcia, ale skoro Antoine de Saint-Exupéry całkiem zgrabnie tę myśl sformułował nie warto go poprawiać). 
Przypominam sobie, jak mój nieodżałowany przyjaciel, profesor Czesław Rzepiński często powtarzał, że każdy obraz powinien zawierać w sobie tajemnicę, przy czym nie miał na myśli zakodowanych informacji, które w przyszłości rozszyfruje inteligentny historyk sztuki na etacie detektywa. Zgadzałem się z nim w tej kwestii, ale po raz pierwszy niemal fizycznie odczułem jej sens właśnie w kontakcie z obrazami Józefa Szwanca. Żałuję, że sformułowanie „realizm magiczny” zostało już wymyślone i spożytkowane przez znawców literatury iberoamerykańskiej – bo chętnie określiłbym tak jego malarstwo. 
Jerzy Skrobot
Komisarz Galerii KBS

Kredyt
Przyjazny
Promocja

Sprawdź

Pożyczka
hipoteczna

Sprawdź

Promocja „Prosta”
bez dodatkowych wymogów

Sprawdź
Sprawdź
Sprawdź

ROR

Student

Standard

Promocja

 

Sprawdź
Sprawdź

Kredyt

obrotowy

Rozwiń 
skutecznie 
Swoją 
Firmę

Sprawdź
Sprawdź

Zdalne
potwierdzanie
tożsamości

 

 

Sprawdź
Sprawdź

Zapytaj

o kredyt

 

Sprawdź

Kredyty na działalność gospodarczą i rolniczą

Wypełnij formularz

Sprawdź

Zastrzeż dokumenty

Sprawdź

801 151 101

Infolinia Krakowskiego Banku Spółdzielczego, w tym pomoc w obsłudze:

• bankowości internetowej KBS24, KBSNet i bankowości mobilnej mKBS

• obsłudze kart płatniczych KBS

tel.: 801 151 101, 12 428 62 00, 12 428 62 36

12 422 09 26, 12 422 82 45

czynna 24h na dobę, 7 dni w tygodniu.